Jak mawiał klasyk.

Moja córka zapytana przeze mnie, co by chciała dostać „od Mikołaja”, odpowiedziała, że misia. Powtarzała to wielokrotnie. Poczułam się więc wywołana do odpowiedzi. No bo kto ma zrobić misia, jak nie ja? Proces produkcyjny misia trwał dość długo ze względu na nawał pracy zawodowej, który spadł na mnie przed świętami. Ponieważ moje dzieci lubią bić się o zabawki – w myśl zasady „zawsze zabawka drugiego jest lepsza od mojej”, wiedziałam od razu, że misie muszą być dwa, najlepiej identyczne. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. I zasadniczo tak właśnie jest. Są bardzo podobne, oczywiście „różnią się pcią, jak u ludzi” ale to jedyna różnica. Szyjąc te misie nie korzystałam z żadnych wykrojów. Pomysł na nie jest wypadkową z kilku fajnych misiów, które znalazłam na pintereście. Misie są uszyte z tkaniny wełnianej, ich buzie i pazury są wyszywane ręcznie.

1  5

6 4  2 7